O mnie

Mam na imię Dorota i od prawie 20 lat zajmuję się podnoszeniem świadomości, rozwojem osobistym, medytacją – jak byśmy tego nie nazwali. Przebudzeniem.

Mistycy twierdzą, że śpimy. Znakomita większość z nas. Śpiąc uczymy się, jemy, zdobywamy wiedzę/ informacje, zawieramy związki małżeńskie i… umieramy. Śpimy zazwyczaj tak głęboko, że tylko mocne, szokowe wydarzenie może nas z tego snu wybudzić.

Medytować zaczęłam jako dziecko. Oczywiście nie wiedziałam o tym i tak tego nie nazywałam.

Kiedy- pod wpływem mojej wrażliwości i zewnętrznych wydarzeń- życie stawało się dla mnie nie do zniesienia, uciekałam nad rzekę i wpatrywałam w wodę, a spokojny, leniwy nurt rzeki łagodził mój smutek, wzburzenie, czy płacz.

Teraz, z perspektywy czasu wiem, że mój umysł sam przełączał się w stan medytacyjny. W końcu stan ten jest dla nas naturalny, tylko utraciliśmy go, niestety.

Z czasem, oprócz uspokojenia emocji zaczęłam też miewać coś, co dziś nazwałabym wglądami medytacyjnymi. Niestety moje dziecięce rewelacje nie robiły na dorosłych żadnego wrażenia i szybko przekonali mnie, że to dziecięce fanaberie.

Zasnęłam z powrotem głęboko, prowadząc całkiem udane życie: studia, praca, rodzina, dzieci.

W wieku ok 30 lat zaczęłam chorować, a po kilku latach ciężka depresja z paraliżem ciała zatrzymała wszystkie moje działania, a mnie zaprowadziła na krawędź życia. Kiedy bowiem każdego dnia, godzina po godzinie towarzyszy ci tylko ból i cierpienie, myśli o śmierci zaczynają napływać naturalnie, a ona sama przestaje być straszna, a zaczyna się jawić jako wybawienie…

Ale to właśnie wtedy, na samym dnie rozpaczy i przerażenia rozpoczęło się moje przebudzenie.

Kilka lat później w Polsce, wraz z rozwojem internetu, zaczęły się pojawiać opisy alternatywnego postrzegania życia i rozwijać ścieżki tzw. rozwoju duchowego.

Na początku szukałam trochę po omacku. Najpierw metoda reiki, praca z podświadomością, pierwsze próby medytacji. W 2004 r., na warsztatach medytacyjnych wreszcie znalazłam praktykę dla siebie, która zaczęła działać. I to jak! Praca z dźwiękiem i śpiewem intuicyjnym wciągnęła mnie na wiele lat.

Najpierw 2 lata praktyki medytacyjnej w domu, a potem gra na gongu i innych instrumentach archaicznych, śpiew intuicyjny- czyli także rodzaje medytacji dźwięku.

Rozpoczęłam pracę z ludźmi: warsztaty, kąpiele dźwiękowe, koncerty. W Polsce i w Europie. Wszędzie przyświecał mi ten sam cel: zbadać jak uniwersalne są techniki, które odkrywam i dokąd prowadzą.

Kilka lat temu ponownie zakończyłam działalność zewnętrzną i skupiłam się na sobie, a ściślej mówiąc, na swoim wewnętrznym wymiarze. Tym razem już świadomie i bez większych rozterek. Stosowałam różne techniki, przyglądałam się różnym tradycjom.

Ukoronowaniem moich poszukiwań był dwukrotny wyjazd do Nepalu i udział w dźwiękowej ceremonii w klasztorze, wraz z mnichami buddyjskimi. To był prawdziwy maraton medytacyjny: po 6 dni i 6 nocy, z krótkimi przerwami na sen i bardzo ograniczoną aktywność.

Owocem tych podróży, jak i całej mojej duchowej ścieżki jest książka, która właśnie ukazała się na rynku.

 

Wieloletnia, konsekwentna podróż w głąb siebie dała mi spojrzenie kompleksowe, całościowe na proces wewnętrznej transformacji. Na proces odkrywania własnego JA, zupełnie różnego od tego, którym żyjemy na co dzień.

To ono właśnie wyprowadza nas ze strachu i cierpienia i daje zupełnie inną jakość życia.

A dokąd prowadzi? Co odkrywa po drodze?

Zapraszam do lektury i odkrywania siebie!